Choć może zabrzmieć to jak żart, to prawda jest taka, że kilka lat temu dwaj studenci Politechniki Świętokrzyskiej przerobili samochód w taki sposób, aby zamiast benzyny spalał gaz drzewny. I to nie byle jaki samochód, bo… 40-letniego UAZ-a 452! Oryginalny sposób na realizację pracy inżynierskiej, prawda? Co ciekawe, koszt prototypowej instalacji zamknął się w kwocie 500 złotych, ponieważ powstała ona w większości z części zakupionych na złomie.
A jak bardzo przestawienie się z benzyny na pellet zmniejszyło osiągi radzieckiej ikony motoryzacji? Moc jednostki napędowej spadła z 40 do 23 koni mechanicznych. Strata była więc odczuwalna, jednak autem wciąż dało się jeździć. Zaraz musi się również pojawić pytanie o spalanie. Otóż wyniosło ono 20 kilogramów pelletu na 100 kilometrów. To nieco ponad 20 złotych. A gdy porównamy to z 18 litrami benzyny, które UAZ spalał przed transformacją…
Warto dodać, że radzieckie auto przerobione przez studentów mogło być napędzane również drewnem, a nawet trocinami, słomą, liśćmi czy makulaturą. Jednak „paliwa” inne niż pellet trzeba było najpierw odpowiednio przygotować, to znaczy wysuszyć i rozdrobnić, a ich wartość energetyczna nie dorównywała pelletowi.
Napędzany gazem drzewnym UAZ nie rozpoczął przełomu w motoryzacji. O ile jest to warta wspomnienia ciekawostka, to jednak – przynajmniej póki co – nie powinniśmy się spodziewać, że na drogach zaroi się od podobnych pojazdów. Dlaczego? O utracie mocy już wspomnieliśmy. Może to być bardzo kłopotliwa sprawa, gdy będziemy chcieli podjechać na wzniesienie. O dynamicznym wyprzedzaniu raczej zapomnijmy.
Poza tym, aby uruchomić taki samochód, musimy najpierw… rozpalić piec. Trzeba też wybierać popiół i co kilka godzin wymieniać wkład filtru, jak również czyścić chłodnicę. Raczej więc autem na pellet nie pojedziemy do pracy ani do sklepu. Ale może jakaś bardziej nowoczesna wersja sprawdziłaby się na przykład w rolnictwie?